Zadałem sobie dzisiaj pytanie: dlaczego PiSowcy nie cierpią Rosjan? Może za dużo propagandy Kaczyńskiego, tego osobnika wprost chorego z niechęci wobec Rosji? Może za dużo tak zwanej Gazety Polskiej? Trudno powiedzieć. Jednak trudno znaleźć logiczne wyjaśnienie.
Nienawiść wobec Rosji PiSowców sięga dalej niż katastrofa smoleńska. To nie tylko chęć zawiązywania egzotycznych sojuszy z Mongolią przeciw Rosji, to nie tylko poparcie dla ataku Gruzji na Osetię Południową, gdzie stacjonowały międzynarodowe siły pokojowe pod auspicjami sił rosyjskich, ale także codzienne rzeczy jak np. nieprzyjęcie przez ówczesną pisowską minister spraw zagranicznych Annę Fotygę kwiatów z życzeniami od ministra spraw zagr. Rosji. I możnaby wymieniać.
Polacy i Rosjanie to (wraz z Ukraińcami) największe narody słowiańskie. Skąd ta ,,lewantyńska'' wrogość PiSowców? Na szczęście żyjemy w demokratycznym kraju i powrót do władzy PiSu nie wydaje się być rychły. Ale nie ma co spoczywać na laurach - także postpisowcy, odłamowcy wykazują niekiedy awersję wobec Rosji. Ostatnio Marek Migalski cieszył się na łamach salonu24, że zbeształ jak burą sukę ambasadora rosyjskiego przy UE. Za co? A za to, że Rosja odważyła się mieć swój model demokracji. Jak widać, niewsmak to brukselskim krawaciarzom, którzy podobnie jak panowie z Pentagonu woleliby eksportować swój jedyny, najprawdziwszy model demokracji. Taki w którym np. Irlandczykom narzuca się referendum za referendum - do czasu aż wypadnie po myśli Brukseli.
Tylko czy to dobre dla Polski? Jeśli Polska ma się należycie rozwijać, to nie stać Polski na złowrogie grymasy wobec Rosji.
