RKatafrakta RKatafrakta
335
BLOG

Do lasu...

RKatafrakta RKatafrakta Rozmaitości Obserwuj notkę 4

 

   Hej ho, hej ho, do lasu by się szło - chciałoby się powiedzieć. Tylko gdzie tu znaleźć las?

 

   W Anglii obszary leśne obejmują zaledwie 8% powierzchni. Ja poruszałem się jedynie po południowo-wschodniej Anglii (Sussex, Middlesex, Essex, Kent), gdzie zalesienie spada jeszcze nizej do 4-5%. W samym Londynie natomiast nie wiem czy grunty zielone zajmują chociaż 2-3%, przy czym o lasach jako takich nie ma mowy. 

Większość drzew Anglii pochłonęła rewolucja przemysłowa, a widocznie nie pomyślano o zasadzaniu nowych drzewek na miejscu wycinanych, co zresztą nieszczególnie mnie dziwi patrząc na politykę pro-ekologiczną UK, a raczej jej brak. 

Ostatni raz miałem okazję zobaczyć las niemal miesiąc temu... w trakcie przelotu nad Brandenburgią. W Anglii skupisko 200-300 drzew, które w Polsce nazwalibyśmy zagajnikiem, tu można określić mianem średniej wielkości lasu. Na dodatek duża szansa, że będzie szczelnie ogrodzony płotem. Z kolei w stolicy Wielkiej Brytanii parkami nazywa się.... zieleńce otoczone jedynie po bokach drzewami w sporych odstępach od siebie. Praktycznie nie licząc zespołu westminsterskich parków (Hyde Park, Green Park, St. James's Park), w pozostałych przypadkach nie ma mowy o czymkolwiek przypominającym popularne w Polsce miejskie parki leśne. Tutaj są to po prostu mniejsze lub większe trawiaste łąki otoczone wokół drzewami, coś jak krakowskie Błonia; ewentualnie czasem gdzieś na środku dodadzą 3-4 drzewa i 5 krzaczków.

 Zastanawiałem się kiedyś: jak pierwsi Polacy tysiąc lat temu dawali sobie radę żyć na obszarach, gdzie często zalesienie wynosiło 4/5 powierzchni? Z pewnością nie było łatwo. Ale obecnie zastanawiam się też: jak przychodzi Anglikom życie na tak ogołoconej z drzew ziemi?
 

   Ostatnio wdałem się w dyskusję z Polakami mieszkającymi w Anglii od lat (ja tu przebywam tymczasowo). Ktoś powiedział, że poza Londynem ładna przyroda, a ja, że lasów to w Anglii tyle co kot napłakał. I po tym ktoś rzucił w moją stronę, że ale mam argument za wyjazdem z Anglii - brak lasów. Oczywiście mam kilka różnych, poważnych argumentów ku wyjeździe z tej wyspy. Ale z pewnością brak lasów jest dodatkowym powodem, dla którego nie chcę tu zapuszczać korzeni. Przyznam, że nie mogę doczekać się, aż zanurzę się w jakimś dorodnym polskim lesie. Może nawet wynajmę sobie jakiś kąt w leśniczówce na 1-2 doby czy coś w ten deseń.

 

P.S. Udając się do lasu, uważaj na kleszcze. 

RKatafrakta
O mnie RKatafrakta

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości